U mnie jest historia serwisowa od 0 do 90kkm w niemieckim ASO. Potem na 90kkm drugi właściciel (pojechał osobiście do południowych Niemiec po auto) zafundował autu zmianę paska na wszelki wypadek i "ekspertyzę w ASO", z której mam wydruk. Podobno pracownicy serwisu byli zaskoczeni stanem technicznym, pasek był ori.
Od tego czasu do 109kkm mam fakturki na wszystkie pierdoły, które robił poprzedni właściciel (rozrząd, olej, filtry co roku i 1xklocki hamulcowe).
Generalnie jak jechałem po auto to nie wierzyłem w podany przebieg (110kkm), ale osłona VVTi była cała, kierownica i gałka zmiany biegów jak z fabryki (poprzedni właściciel był rozwiedziony, to nie poharatał jej zbytnio), dywaniki idealne, narzędzia i lewarek nigdy nie ruszane, itd. Padły mi tylko świece, tuleje na "bananach" (sparciały i spękały), niedawno prawe łączniki stabów, i lewy przedni zacisk (gumka uszczelniająca się wywinęła i woda dostała się do jednego z tłoczków), więc nie mam podstaw, by nie wierzyć. Nie mówiąc już o tym, że poprzedni właściciel był "wysoko postawiony" i hajsiasty, a Lex był jego drugim autem "do zabawy", a zmienił dlatego, że 155KM to mało...
No i najważniejsze - jeździłem IS200 i IS300 z przebiegami od 100k do 300k. Żaden nie chodził tak zajebiście jak mój
Ja natomiast mieszkam w centrum miasta. Do pracy mam 1 przystanek tramwajowy. Samochodu używam tylko na weekendowe przejażdżki, nocne przeloty po pustym mieście, ewentualnie raz na tydzień jak zaśpię, to rano gonię na spotkanie z klientem i tyle
