
Problem próbowałem zdiagnozować: demontaż, poszukiwanie wizualnych usterek, wymiana pasków, czyszczenie rolki i .... nic. Mądry naprawiacz sprzętów RTV/AGD zbudowanych dekadę temu doradził, że to padnięty silnik, niestety już nie do dostania. Zakupiłem więc podobne (miało być identyczne) audio do LS400 i nic, "nowe" też nie działało (a miało być na 100% sprawne). Temat porzuciłem na rok, aż tu nagle dowiedziałem się, że działaniami rządu moje auto może podrożeć o jakieś 86.000 - 280.000 PLN i doszedłem do wniosku, że w statku za ponad 100k nie można nie mieć sprawnego audio.
Szczęście mnie spotkało, bo szwagier, który bywa u mnie raz na 4 lata postanowił sprawdzić co jest problemem, a że jest okropnie zdolnym mechanikiem/elektronikiem/hydraulikiem i inne -ikiem w 15 minut orzekł, że najpewniej to stabilizator obrotów silnika.
Silnik jest nierozbieralny, ale nie dla szwagra (podobno wymieniał nawet szczotki w takich), 5 minut i w silniku ukazał się kondensator, winowajca zamieszania. Nie mam niestety magazynu podzespołów elektronicznych jak szwagier więc zamieniliśmy silniki miedzy "starym" i "nowym" sprzętem i ..... gra muzyka.
Okazuje się zatem, że
