Lexus wyciągnięty z krzaków

Rozmowy na tematy nie koniecznie związane z marką lub motoryzacją
Post Reply
rsz1981/2
Lex user
Posts: 256
Joined: 1 Jan 2012, o 22:38
Model Lexusa: GS300
Skąd:: M-je
Contact:

Lexus wyciągnięty z krzaków

Post by rsz1981/2 »

Być może już widzieliście artykuł lecz dla tych co nie mieli okazji przytaczam :biggrin2:

"Jakiś czas temu na fejsiku wrzuciłem sobie zdjęcie w tle przedstawiające wyciągniętego z krzaków Lexusa LS400. Teraz, kiedy jego historia znalazła wreszcie swój szczęśliwy happy end, mogę przedstawić ją w całości.
Image
Gawędziłem sobie z sąsiadem na placu zabaw przed blokiem, kiedy pojawił się ojciec owego sąsiada, pracujący w autokomisie i oznajmił, że w tymże autokomisie od iks lat stoi sobie Lexus LS400. Zarósł już mocno, właściciel nie interesuje się nim, ogólnie trzeba go zabrać bo pójdzie na złom. Zamieniłem się w gumowe ucho i dowiedziałem się, że „eles” w amerykańskiej wersji należał do prezesa pewnego dużego banku, potem autokomis miał go sprzedać, nie sprzedał, na koniec ktoś zgubił do niego kluczyk i auto stało sobie z otwartą szybą kierowcy na żyznej glebie, a roślinność powoli go pożerała. Mnie też pożerała ciekawość, żeby pojechać go obejrzeć, zwłaszcza że miał mieć podobno fajne czarne blachy – dodatkowy #swag.

Obliczyłem wszystko w swojej głowie i wyszło mi, że nawet przy bardzo niskiej cenie wyjściowej za LS400, nie mam możliwości się nim zaopiekować, ponieważ jest to ciastko z niespodzianką, kot w worku i nieopanowany pożeracz czasu oraz pieniędzy. Trudno nawet było spekulować o stanie silnika czy skrzyni biegów, skoro nie da się w ogóle zakręcić rozrusznikiem z uwagi na brak kluczyka. A LS400 nie jest samochodem składającym się z 7 elementów jak Suzuki Carry, które wygląda jak zbudowane z Duplo. Był to np. jeden z pierwszych samochodów z immobilizerem. Reszta jego mechaniki należy także do bardzo złożonej i wymagającej.

Tak to było
Image

Zainteresowałem więc tematem mojego kolegę Misia – tego samego, który posiada 50% białej Tavrii. Misio dysponuje znacznie lepszymi możliwościami doprowadzania samochodów do porządku. Lexus wzbudził jego entuzjazm, gdy opowiadałem o cenie i pewien niepokój, gdy zaczęliśmy się dowiadywać, ile tak naprawdę lat zalega już w owym komisie. Najpierw była mowa, że siedem. Potem ktoś z obsługi powiedział „no, wie pan, nie jest zły jak na auto, które stoi 9 lat”. Potem się okazało, że 9 lat temu to zgubiono kluczyk, a tak naprawdę stoi lat 11. A w końcu, jak Kowalewski u Barei, usłyszeliśmy „naprawdę, to kto to może wiedzieć?”.

Zobaczmy co tam jest
Image

4119 WAD? To o 3119 więcej niż w Skodzie 1000MB
Image

Pętla immobilizera – ktoś ją wyjął
Image

Ślimaki opanowały auto – były wszędzie
Image

Ostatecznie zatem moje udziały w Lexusie ograniczyły się do pośrednictwa w skontaktowaniu zainteresowanych stron i do wyrwania japońskiej limuzyny z krzaków. Pozostała jeszcze kwestia ustalenia ceny, która początkowo była rzucona na pałę. Okazało się, że Lexus nadal pozostaje własnością banku i tenże bank wcale nie ma zamiaru pozbywać się go za grosze. Logiczne: lepiej gnić go krzakach i kłócić się z autokomisem o to, kto ma ponosić koszty jego składowania, zamiast sprzedać go za cenę złomu. Negocjacje cenowe trwały chyba pięć miesięcy, a sąsiad ciągle mnie pytał, czy zabraliśmy już Lexusa. Nie zabraliśmy, bo najpierw osoba z banku oddelegowana do zajmowania się sprawą poszła na urlop, potem okazało się, że on właściwie zajmuje się tym w zastępstwie, bo normalnie ogarnia tylko auta użytkowe leasingowane przez bank, wreszcie wrócił właściwy człowiek i oczywiście musiał się wdrożyć w sprawę, potem powołano rzeczoznawcę, który wycenił auto na jakąś absurdalną kwotę (ciekawe jak je wycenił, skoro stało szczelnie zarośnięte krzakami), następnie bank został poinformowany, że skoro tak, to klient już go nie chce, to się przestraszyli i jakiś prezes prezesów musiał podpisywać zgodę na podważenie wyceny rzeczoznawcy itp. itd. Widać było w pewnym momencie, że to im bardziej zależy niż nam, ponieważ sprawę przedstawiono gdzieś wyżej, gdzie ktoś się pewnie wkurzył że to jeszcze nie jest załatwione i nakazał powagą swojego hierarchicznego stanowiska rozwiązać nabrzmiały problem Lexusa. W końcu się udało i wystawiono fakturę na kwotę, która stanowiła pewien kompromis między „zabierzcie to za darmo” a „rzeczoznawca z Marsa”.

W tej sytuacji nie pozostawało nic innego, jak udać się na miejsce ze stosownym narzędziem (pilarka) oraz stosownym pojazdem do wyciągania innych pojazdów. Okazało się, że wypełniony syfem Lexus nie jest zgniły, w bagażniku ma jakieś 300 kg zużytych materiałów biurowych, a przez otwartą szybę kierowcy do środka leciała woda, niszcząc boczek drzwiowy, fotel i kierownicę. Na szczęście udało się metodą podpięcia akumulatora na krótko zamknąć szybę kierowcy. Niestety dowiedzieliśmy się też przy okazji, że dorobienie oryginalnego kluczyka to koszt ponad 1400 zł, jednak na szczęście jest to wykonalne.
Image

Niestety, koła się nie kręciły, więc darłem go z tych krzaków aż zaczęło śmierdzieć sprzęgło. Szkoda, że ktoś postawił go na ohydnych alufelgach, a te oryginalne zniknęły w odmętach historii.

DAWAJ CIĄG GO!
Image
Image

Wyjechany!
Image
Image

Postój jednak tak naprawdę niewiele mu zaszkodził. Auto nadal wyglądało imponująco na swoich tablicach WAD. W dowodzie rejestracyjnym wpisano: marka TOYOTA model LEXUS. Tak wtedy było – nawet ja pamiętam, że w oficjalnych katalogach z tamtych lat ten samochód opisywano jako Toyota Lexus.

O, tu wozili prezesa
Image

Nienajlepiej
Image

Źle
Image

Nikt tu nie siedział od 30 lat. Czy coś.
Image

Ktoś go zgasił na „D”, bez sensu
Image

Dzień dobry
Image

Pod maską oczywiście 1UZ-FE, czyli aluminiowa, 4-litrowa V-ósemka z paskiem rozrządu, niezwykle zaawansowany, oszczędny i lekki silnik.
Image
Image

Na koła założono felgi od Mazdy 626, pasowały bez problemów. Toyota i Lexus mają całkiem inne piasty – Lexus ma amerykańskie na rozstaw 114,3 (4,75 cala). I hop na lawetę.
Image
Image
Image

Po zjechaniu z lawety i postawieniu przed domem, Lexus prezentuje się okazale i prestiżowo. Plan jest prosty: wymienić to co wymaga wymiany, założyć oryginalne felgi, odpalić, pojeździć trochę i sprzedać. Nawet jeśli nie przyniesie to szczególnego zysku, to zawsze fajnie mieć poczucie, że uratowało się takiego konkretnego LS-a przed zgniatarką.
Image



Źródło http://www.zlomnik.pl/index.php/2013/12 ... z-zarosli/
Noclegi nad morzem!!! CLIFF HOUSE Międzyzdroje-pok.1,2,3 i 4-osobowe, apartament 5-osobowy
Więcej informacji PW lub 535-550-888
User avatar
Travis
Lex Master
Posts: 1426
Joined: 8 Dec 2010, o 14:33
Model Lexusa: GS430 MK3
Skąd:: Nowy Targ
Location: Nowy Targ
Contact:

Re: Lexus wyciągnięty z krzaków

Post by Travis »

Fajna inicjatywa. Ciekaw jestem ile będzie potrzebnych $$$ żeby doprowadzić go do ładnego stanu. Co ciekawe patrząc na zdjęcia nie widzę żeby blachy gdzieś gniły.
User avatar
KRYSPIN BACK
Lex user
Posts: 154
Joined: 12 Nov 2012, o 01:19
Model Lexusa: IS300SC / RX330
Skąd:: Płock
Contact:

Re: Lexus wyciągnięty z krzaków

Post by KRYSPIN BACK »

Blachy jeśli nie były dotykane to nie pogniją natomiast bardziej bym się obawiał o układ napędowy, niekręcony silnik przez kilkanaście lat... ciekaw jestem w jakim będzie stanie (gładź cylindrów, krzywki wałków czy tego rudy nie chwycił i czy pierścienie nie przyłapały)

Ciekawy temat mam nadzieje, że nie zabraknie ani zapału Miśka, kasy no i relacji z przedsięwzięcia :ok:
LEXUS.jp
DANKIN
Lex user
Posts: 82
Joined: 16 Mar 2013, o 21:02
Model Lexusa: GS 300
Skąd:: Siemiatycze
Contact:

Re: Lexus wyciągnięty z krzaków

Post by DANKIN »

Kurdę lubię coś takiego czytać.
Tyle lat stał szok pały. Opisuj ile tylko się da i wstawiaj zdjęcia, mnie to wciąga.
Ciekawe co będzie z elektryką itp itd
DANKIN
Lex user
Posts: 82
Joined: 16 Mar 2013, o 21:02
Model Lexusa: GS 300
Skąd:: Siemiatycze
Contact:

Re: Lexus wyciągnięty z krzaków

Post by DANKIN »

Wiadomo co z tym lexem? Jak sie toczy akcja?
Post Reply

Return to “Na każdy temat”

Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 4 guests