KRYSPIN BACK wrote:
rozumiem że także nie zdarza Ci się świadomie przekroczyć dozwolonej prędkości na drodze...
Jest dokładnie odwrotnie. Systematycznie na moim koncie wisi około 10 punktów. Dużo jeżdżę a do tego mam złe nawyki. Piszę o tym otwarcie i dodam, że w radiowozie nie negocjuje, nie cwaniakuje i "nie załatwiam". Napiszę nawet więcej. Jestem zły na siebie nie dlatego, że musiałem zapłacić ale dlatego, że najczęściej nie ma żadnego logicznego uzasadnienia, żebym tak gnał.
W całej mojej wypowiedzi chodziło mi bardziej o to, że sami sobie wymyślamy problemy:
1. Wmawiamy sobie że jakieś 15 min prób uczy nas jakichkolwiek nawyków. Owszem zostaje nam w głowie, że istnieje w ogóle coś takiego, jak poślizg. Może wracając z tej Biedronki będziemy mieli o czym myśleć. Nie ma to jednak nic wspólnego z tym, czy umiemy sobie poradzić w jednej z bardzo wielu trudnych sytuacji. Z kolizją drogową jest tak, jak mówią w TV. Jest szereg zdarzeń, które do tej kolizji prowadzą. Od słabej koncentracji kierowcy i braku jego wyobraźni po stan techniczny auta i warunki atmosferyczne. Dobry kurs doskonalenia uczy nas przede wszystkim jednego tj. krytycznego podejścia do własnych umiejętności. Tak panowie, kurs pokazuje nam jakimi jesteśmy cieniasami. Ponieważ jestem najcieńszym z cienkich cieniasów - zimą podbieram żonie auto 4x4.
2. Nie jestem wrogiem "ćwiczeń" na przymarketowych parkingach. Jednak jest to teren prywatny i jest kwestią kultury dogadanie się z właścicielem na temat korzystania z jego własności. Koledzy uwierzą, że kiedy na chodziłem na nartach po czyimś polu, to wcześniej pytałem rolników czy nie będą mieli nic przeciwko temu ? Przepraszam jestem zboczony w temacie szanowania prywatnej własności.
Rozumiem że koledzy mogą zabić za jeżdżenie po swoich żonach ale po Waszych placach można jeździć do woli ?
3. Podawane przez kolegów powody dla których nie mogą/ nie chcą odbyć dodatkowego kursu wydają mi się dość kuriozalne. Brak czasu, za drogo, za daleko. Myślę, że powód jest taki sam jak u mnie. "NIE CHCE MI SIĘ"
Na prawdę nie chodzi mi żadne czepialstwo i mędrkowanie. Podam własny przykład. Kiedyś autem z tylnym napędem miałem taki przypadek.
Był słoneczny zimowy dzień. Czarna i sucha jezdnia. Jadę sobie pod górkę, w głośnikach Pink Floyd, mam 30 lat i jestem już bardzo doświadczonym kierowcą. Okazuje się, że za szczytem wzniesienia droga jest częściowo w cieniu. W dodatku połyskuje eleganckim lodem zebranym w koleinach. Patrzę a tu zakręt. Za zakrętem ktoś przecina pobocze, przewala się przez rów i orze w polu przez jakieś 20m. Ktoś wysiada z auta. Kto wysiada? No ja wysiadam !
Proszę opiszcie mi co zrobiłem źle i co mogłem zrobić lepiej uwzględniając fakt, że wcześniej odbyłem nawet dwugodzinny kurs tworzenia efektownych ósemek na placu przed "PSS Społem".